cameel cameel
696
BLOG

Krynica Europejskiej Mądrości

cameel cameel Polityka Obserwuj notkę 2

Wczorajszy dzień był 20 rocznicą przekazania insygniów władzy prezydenckiej, z rąk Ryszarda Kaczorowskiego, Lechowi Wałęsie (pierwszemu Prezydentowi RP wybranemu w demokratycznych wyborach).

Dzień ten jest symboliczny, ale ta symbolika wymyka się aktorom wczorajszych uroczystości upamiętniających to wydarzenie, ponieważ nie pasuje do lansowanej jeszcze kilka dni wcześniej narracji dotyczącej generała Jaruzelskiego.

Jako przedstawiciel młodego pokolenia nie byłem predestynowany przez system do poznania kulis transformacji ustrojowej PRL-u w III RP, wiedza o tym jak to wszystko się potoczyło nie jest przekazywana w szkole, nie ma jej w podręcznikach prezentujących lukrowaną bajeczkę dla dzieci, próżno jej także szukać w mainstreamowych środkach przekazu. Ostatnie tygodnie wprowadzają dodatkowy zamęt, wynikający z decyzji prezydenta Komorowskiego honorującej generała Jaruzelskiego, jako prezydenta Polski i "wysokiej klasy eksperta od Rosji".

Generał Jaruzelski został wybrany prezydentem przez Zgromadzenie Narodowe, jednak (o czym wspomina się rzadko) nie został wybrany prezydentem Rzeczpospolitej. Był wybrany prezydentem PRL-u, gdyż tak oficjalnie nazywało się ówczesne państwo.

Fakt, że prezydent Ryszard Kaczorowski (chwała mu za to) nie przekazał insygniów władzy prezydenckiej generałowi Jaruzelskiemu, symbolizuje brak ciągłości między powiernikami polskiej pamięci (prezydenci na uchodźstwie), a namiestnikami rosyjskimi, zarządzającymi krajem w imieniu Imperium. A co za tym idzie, jest zaprzeczeniem narracji prowadzącej do traktowania generała Jaruzelskiego, jak każdego innego prezydenta RP

Nie wiem, czy wczoraj ktoś z przemawiających zwrócił uwagę na ten podstawowy fakt wynikający z przekazania insygniów właśnie Lechowi Wałęsie, a nie generałowi Jaruzelskiemu, wątpię żeby jakieś wnioski wyciągnął z tego urzędujący prezydent, gdyż zamiast tego poczęstował nas kolejną porcją swojego "bigosu" myśli, z którego trudno wyłapać jakiś treściwy kawałek:


"Ta uroczystość sprzed 20 lat przekazania Polsce, która odzyskała swoją wolność, pamiątek władzy II RP wpisuje się znakomicie w naturalny, narodowy odruch sięgania do tego, co pozwala nam połączyć porwaną polską historię w jedną całość" - powiedział prezydent.

  "Mamy naturalną skłonność, by mówić, że zawsze trwaliśmy, walczyliśmy, że zawsze wierzyliśmy, ale jednocześnie każdy z nas wie dobrze, że z tym trwaniem, z tą walką było różnie"
 


 

Jednak to nie wczorajsze słowa prezydenta Komorowskiego zasługują na szczególną uwagę, gdyż występował tam jeszcze jeden gość, którego słów nie można zignorować.

Lech Wałęsa, w momencie gdy na światło dzienne wychodzą kolejne kompromitujące fakty wynikające prawdopodobnie po raz kolejny z uwikłania w młodości we współpracę z SB i późniejszych starań ukrycia tego faktu, stara się wzmocnić swój własny mit "pogromcy komuny".

Robi to w swoim stylu, w słowach:


Wałęsa wymienił dwie - jak powiedział - "wielkie decyzje", które podejmował sam przeciw wszystkim: "niedopuszczenie, by premierem został generał (Czesław) Kiszczak" i "strącenie z prezydentury generała (Wojciecha) Jaruzelskiego".

"Od tamtego czasu mam wciąż kaca moralnego, bo jednak Okrągły Stół był jakimś porozumieniem, ja byłem wychowany w duchu, że dotrzymuje porozumień" - mówił Wałęsa. Ale - jak mówił - "gdyby nie zburzył tego układu, to długo, długo nikt by nie spojrzał na nas, nigdy nie wybrał w następnych wyborach parlamentarnych"


Co można odczytać z tych słów, poza absurdalnym stwierdzeniem iż to dzięki Wałęsie Czesław Kiszczak nie był premierem, a generał Jaruzelski przestał być Prezydentem?

Wałęsa wczoraj ujawnił co było jednym z ustaleń Okrągłego Stołu. Mianowicie fakt, że 1 głosem prezydentem został generał Jaruzelski był elementem tego porozumienia, a nie efektem późniejszego głosowania, zaś 7 posłów i senatorów OKP, którzy oddali głosy nieważne zrobiło to z rozmysłem, realizując wcześniejsze ustalenia. Natomiast artykuł Michnika "Wasz prezydent nasz premier" był propagandowym przygotowaniem do realizacji ustaleń między komunistami, a "konstruktywną" opozycją.

Nie zgadzam się z Stanisławem Michalkiewiczem, który nie raz pisał: "Kto słucha Lecha Wałęsy, ten sam sobie szkodzi", Wałęsy trzeba słuchać, pomijając grubą warstwę megalomanii i budowania własnej legendy, licząc że nieświadomie ujawni zakulisowe ustalenia.

Tak było podczas kampanii prezydenckiej, w trakcie słynnych parawyborów kandydata na kandydata, gdy Lech Wałęsa ujawnił prawdziwy powód, dzięki któremu wygrał Bronisław Komorowski:

L.W: "Komorowski jest bardziej ukorzeniony w naszych wewnętrznych układach."

Dlatego słuchajmy Lecha Wałęsy, chociaż czasem jest to niezwykle trudne i bolesne dla ucha.

Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia chciałbym przyłączyć się do życzeń Lecha Wałęsy skierowanych do wszystkich Polaków:


"Chciałbym Państwu złożyć życzenia klasyczne, ale też życzenia polityczne. Abyście przez ten następny rok mądrzej wybierali, mądrzej uczestniczyli w wyborach. A wtedy gwarantuję Państwu, że będziemy mieli lepsze efekty, tak polityczne jak i ekonomiczne. A więc wszystkiego dobrego i pamiętajcie o tych dodatkowych politycznych życzeniach"


Mam nadzieję, że w przyszłym roku Polacy wybiorą mądrzej niż ostatnio.

 

cameel
O mnie cameel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka