cameel cameel
396
BLOG

Nas już nie uspokoicie!!!

cameel cameel Polityka Obserwuj notkę 18

 Dla mnie osobiście symbolem mainstreamowego dziennikarstwa dni żałoby i faktu, jak ciężko dziennikarze, którzy wykrzywiali rzeczywistość, radzą sobie z tą właśnie rzeczywistością, która ich zaskoczyła, pozostanie w pamięci niejaki Grzegorz Miecugow.


Zaznaczam, że nie mówię tu o wszystkich dziennikarzach, bo uważam, że istnieją tacy, którzy zasłużyli na pochwałę, ponieważ wychwycili to co się tak naprawdę dzieje.
Niektórzy co prawda, wychwycili to co się dzieje, ale postanowili skrzętnie to ukryć, a później ocenzurować ("Rozmowa Rymanowskiego z Janem Rokitą" - 16.04.2010).


Dlaczego wygrywa Grzegorz Miecugow?
Dlatego, że widać dokładnie na jego przykładzie, do czego się sprowadza rola tzw. uspokajacza.


Postanowiłem po raz pierwszy od bardzo bardzo dawna obejrzeć słynne Szkło Kontaktowe i akurat trafiłem na Miecugowa, który wielokrotnie wypowiadał się w czasie żałoby.  Widać, jak ciężko prowadzi mu się ten program, kiedy nie może wyszydzać, wyrywać zdań z kontekstu, a ma zaprezentować wizerunek kogoś jako człowieka. Wspominano Grażynę Gęsicką i Aleksandrę Natalii-Świat, dwie wspaniałe kobiety, zawsze dobrze przygotowane, kulturalne.


Materiały o wspomnianych Paniach bardzo sympatyczne, jednak komentarz dwóch gadających głów już nie bardzo.

Grzegorz Miecugow postanowił sobie przypomnieć osobiste wspomnienie i znalazł rozmowę z Grażyną Gęsicką, z listopada zeszłego roku. Zadumał się wielce, jaka była wtedy Pani Grażyna i w swej zadumie trwał dłuższą chwilę, by z pełnym powagi głosem powiedzieć : „Była taka.......merytoryczna”.

Towarzysz rozmowy (przepraszam, ale nie pamiętam nazwiska, dlatego opiszę) ten który tak pięknie się uśmiecha wystawiając szerokie uzębienie przednie, zadumał się nad tą merytorycznością i nic nie powiedział.


W tym momencie zadzwoniła jakaś kobieta, standardowo (rytualnie) jadąc na początku po Jarku, za Wawel. Tutaj, przez cały wywód dziennikarze nie pisnęli słówkiem, mimo iż kobieta stwierdziła, że „widziała w telewizji”, że to „drugi bliźniak” podjął decyzję, a ponieważ „widziała to w telewizji”, to musi być prawda.


No cóż, kto dalej wierzy, że zmieniło się coś od hasła pisnanego kiedyś na murach (a z którego prawdziwości wówaczs wszyscy zdawali sobie sprawę), ten sam sobie szkodzi.



[Nic nieznacząca dygresja]Przypomnę oczywiście, że Palikot jednej z nich sugerował prostytucję (tak Palikot, my ciebie pamiętamy, a także wszystkich twoich medialnych adoratorów i rezonatorów). [/Nic nieznacząca dygresja]


Podsumowując, jeśli chodzi o tę część rozmowy Grzegorz Miecugow, taktownie przemilczał wątek „decyzji wawelskiej”, gdy niespodziewanie kobieta nastawiona negatywnie do Jarosława Kaczyńskiego zapytała wprost w słuchawkę, jak to możliwe, jeśli wszystkie przyrządy działały,że samolot znalazł się nagle na tak małej wysokości.


Tutaj dwaj prowadzący jakby pobledli i stwierdzili, że Pan ekspert, który był wcześniej szacownym gościem TVN24 też nie był w stanie tego wyjaśnić, to co dopiero oni.
I nagle od niechcenia Grzegorz Miecugow zauważył „przytomnie” że dziś, po dwóch tygodniach okazuje się, że oficjalna godzina katastrofy okazuje się nieprawdziwa.


Towarzysz rozmowy (z szerokim uśmiechem) stwierdził, że będzie to pewnie pożywka dla spiskowców.
I w tym momencie Pan Miecugow uciął spekulacje stwierdzeniem: ”poczekajmy na raport”.


Uaktywnił się tryb uspokajacza społecznych nastrojów.


No tak!!!
Poczekajmy na raport, poczekajmy na to co z „dobrej woli” przekażą nam rosyjskie władze.
W końcu przez dwa tygodnie podawaliśmy wszem i wobec z ekranu TV że czas katastrofy był inny (a jak widzieliśmy na przykładzie dzwoniącej Pani: „tak było, tak mówili w telewizji”), no ale to chyba nie problem? 


Jak zapewnia polska prokuratura z Seremetem na czele od początku otwarcia czarnych skrzynek (kto je otwierał i czy jest to nagrane?) trwa odczyt, „synchronizacja” parametrów z czasem rozmów i zapisywanie danych do „specjalnego komputera” jak napisano na pasku w TVN24.


Od prawie dwóch tygodni trwa synchronizacja, szkoda, że ta „synchronizacja” odbywa się od złej godziny (kto podał oficjalną godzinę katastrofy, która była czczona przez ludzi minutą ciszy?).


 Szkoda, że nikt w obliczu tego faktu nie wychwycił i nie powiązał zapewnień rosyjskich służb (od kontrolerów, po przecieki w rosyjskich mediach), że przez ostatnie 10 minut polscy piloci nie odzywali się do wieży kontrolnej (znowu dziwny zbieg okoliczności, oficjalna data różni się o czas w którym polscy piloci mieli przestać się odzywać do rosyjskich kontrolerów).


Czy takie coś jest możliwe?


Czy piloci postanowiliby podjąć ryzyko, rezygnując z ostatniego sprawnego  „systemu” naprowadzania, jakim jest człowiek na ziemi, mający dostęp do swoich urządzeń?


A może był powód dla którego takie rozmowy przerwano?


Kto w tym momencie może wykluczyć próby złej synchronizacji, próby usunięcia ostatnich 10 minut rozmów z kokpitu?

Przecież oczywistym jest, że między sobą piloci musieli wymieniać informacje dotyczące przyczyn katastrofy. Musieli podjąć jakieś decyzje, kroki zapobiegawcze, musieli szukać między sobą jakiegoś rozwiązania.
Pojawiły się także informacje, że rosyjskie służby podjęły się trudnego zadania „wymazywania szumów”, w celu dokonania lepszego odczytu ewentualnych głosów.


Chciałbym w tym miejscu prosić o opinię kogoś kto zna się na lotnictwie.

Czy możliwa jest jakakolwiek ingerencja w taśmy z czarnej skrzynki? Czy możliwe jest działanie prowadzące do zmian tego co zostało zarejestrowane?


To wszystko zaczyna coraz bardziej śmierdzieć. Konferencje prokuratorów pokazują ogromną niemoc polskich śledczych.


Kiedy Sąd Najwyższy wybrał dla Prezydenta Kaczyńskiego dwóch kandydatów, na „apolitycznego” Prokuratora Generalnego i jednym z nich został wcześniejszy „polityczny”  Prokurator Generalny (oczywiście jedynie słusznej partii), a drugim nieznany szerzej Seremet, zastanawiałem się co to może oznaczać.


Seremet zdaje w tym momencie swój życiowy egzamin. Czy fakt, że Prokuraturą Generalną kieruje człowiek, który dopiero wdraża się w swoje zadania, nie mając praktycznie żadnego doświadczenia prokuratorskiego, nie jest niepokojący? Czy człowiek bez doświadczenia nadaje się do najważniejszego, w naszej historii nowoczesnej, śledztwa?


Dlaczego dziennikarze śledczy, postanowili za radą Grzegorza Miecugowa, „poczekać na raport”?


W którymś tekście wczoraj na salon24, jakiś antyPiS napisał, że „Dla prawicy najlepszym wytłumaczeniem byłby zamach”.
Otóż nie drogi Panie „ezekiel”. Dla każdego Polaka, gdyby okazało się że to był zamach, to byłoby to rozwiązanie najgorsze z możliwych.


Ja od pierwszych dni katastrofy modliłem się kilka razy, aby okazało się, że to nie był zamach.
Pan nawet nie zdaje sobie sprawy jakie to rodziłoby konsekwencje. Lepiej dla nas wszystkich, aby okazało się że to nie był zamach, jednak należy to wykluczyć wszelkimi możliwymi sposobami, ponieważ każda sprzeczna wersja zdarzeń będzie rodzić spekulacje.


Spekulacje tym niebezpieczniejsze, że wszystkie dziwne zbiegi okoliczności zaczynają wskazywać na coś niedobrego.
Może Pan ezekiel nie zdaje sobie z tego sprawy, ale polscy dziennikarze (także Pan Miecugow) powinni doskonale wiedzieć, że ich obowiązkiem jest wyjaśnienie tej katastrofy, a nie bycie pudłem rezonansowym rosyjskich władz, które co chwilę podają inne wersje zdarzeń.


  Niektórzy to wiedzą, ale z jakichś przyczyn dalej trwają w swoich rolach „uspokajaczy”.

Nas już nie uspokoicie!

Domagamy się prawdy o śmierci naszego Prezydenta i całej jego delegacji!!!

Wzywam polskich dziennikarzy śledczych o to, do czego zostali powołani.
Wzywam ich do poszukiwania prawdy wszystkimi sposobami, także nieoficjalnymi.
Zdaję sobie sprawę, że w Rosji dziennikarzom za poszukiwanie prawdy grozi śmierć (przykład Anny Politkowskiej), jednak tego wymaga od Was Kraj.
Tego wymaga od Was Polska!

 

Nie bądźcie jak Grzegorz Miecugow.

Nie bądźcie uspokajaczami.

cameel
O mnie cameel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka